To co się z Adasiem dzieje,
Już odbiera mi nadzieję.
Na
to, jak postrzegamy rzeczywistość w obecnych czasach, ogromny wpływ ma jej
medialne kreowanie. Swego czasu teoretycy mediów wypracowali nawet teorię,
którą nazwano „magiczny pocisk”. U podstaw tej teorii leży założenie, że
„wystrzelony” lub „wystrzeliwany” z określoną częstotliwością, komunikat
medialny o odpowiedniej długości przekazu i zastosowanej arbitralnej selekcji
informacyjnej, z pewnością wystarcza by osiągnąć zamierzony cel społeczny w
postaci zaproponowanej przez autora informacji.
Środki
masowego przekazu mają taką siłę oddziaływania, że potrafią nadać specyficzne
znaczenia każdemu wydarzeniu, które relacjonują. W ten sposób oprócz
wzmacniania naszego przekonania o wadze przekazu, ograniczają odbiorcę jedynie
do interpretacji przez siebie zaproponowanej. Tak kształtuje się medialną wizję
rzeczywistości, gdzie ogromną rolę odgrywa jeszcze jeden aspekt, aspekt
manipulacji, którego niewątpliwym prekursorem był Joseph Goebbels, wielki
manipulator, hitlerowski mistrz propagandy.
To
on, jako jeden z pierwszych, potrafił
skutecznie zmanipulować całe społeczeństwo.
Prekursorskie
metody Goebbelsa, takie jak: ciągle i systematycznie głoszone półprawdy,
insynuacje, pogłoski, czy permanentne powtarzanie kłamstw, w konsekwencji
prowadziły w odczuciu odbiorców do akceptacji Geobbelsowskich „prawd”, nawet
wtedy, gdy w pierwszym odruchu odrzucali je jako fałszywe.
Termin
manipulacja pochodzi od łacińskiego manus – ręka i celere – napełniać.
Nie
wiem albo wiem, ale nie powiem kto
napełnia i co napełnia rękę Małego
Wielkiego Manipulatora Adama Sochy, niemniej przyjmuje się, że oba łacińskie
wyrazy w połączeniu oznaczają „trzymać dłoń w czyjejś dłoni lub mieć kogoś w
ręce…”, no ale tytułem wstępu poprzestańmy na tym, a na resztę, na ten czas spuśćmy zasłonę milczenia.
Z manipulacją wiąże się niewątpliwie problem tendencyjności relacjonowania, stara przypadłość mojego „ulubionego” redaktora.
Tym
razem Mały Wielki Manipulator S.A. ogłosił wszem i wobec na łamach Debaty, że „Ustalenia biegłego
laboratorium kryminalistycznego KWP w Olsztynie obaliły tezę dowodową Piotra
Obarka, iż Małgorzata Chomicz sfałszowała jego pracę doktorską.”
Ciekawe
dlaczego tym razem redaktor S.A. (skojarzenia z Die Sturmabteilungen nie są
zamierzone, no tak jakoś wyszło ze względu na Goebbelsa) nie zamieścił, swoim
zwyczajem, nawet okrojonego „stenogramu” z rozprawy. Czytelnik wiedziałby wtedy
z pewnością, że biegły po pierwsze nie miał za zadanie obalać tej tezy, a po
wtóre wcale jej nie obalił, lecz jeszcze wzmocnił, odpowiadając na pytania Pani
Mecenas (mojego pełnomocnika), że nie może wykluczyć, iż ksero jakie
przedstawiła w sądzie M. Chomicz jako moją pracę mogło być wykonane np. w 2011
r.
Poza tym biegły stwierdził, rozwijając uwagi zawarte w ekspertyzie, gdzie zaznaczył wystąpienie różnic nasycenia barwnika (inne odcienie czerni) na stronie tytułowej w wyrazach mojego imienia i nazwiska w stosunku do tytułu pracy i innych wyrazów, że różnice te mogły powstać na skutek dopisania mojego nazwiska lub … wyróżnienia innym kolorem; wnioski nasuwają się same.
Nie
chcę być złośliwy, ale pokażcie mi taką pracę, wydrukowaną monochromatycznie,
gdzie nazwisko i imię autora na stronie tytułowej wydrukowane jest innym
kolorem!
Oprócz
tego biegły oświadczył, że nie jest w stanie stwierdzić, kiedy powstała
kserokopia M. Chomicz, gdyż nie ma takich metod badawczych, a to nie wyklucza
żadnej mojej tezy.
A
teraz coś, co znowu zmanipulował redaktor S.A; otóż biegły wypowiadał się
jedynie na temat okazanej mu kserokopii (i jej wtórnego charakteru, wyłącznie
pod względem technicznym, czyli technik w jakich powstała i za pomocą jakich
urządzeń. Przypomnę, że Mały Wielki Manipulator S.A. po opublikowaniu
ekspertyzy twierdził, że biegły orzekł, iż ta kserówka to … oryginał !
W
konsekwencji biegły nie mógł i nie wypowiadał się na temat pierwotnego wydruku,
czyli tego w jaki sposób i kiedy tekst został wydrukowany z komputera, a tu
niewątpliwie mamy do czynienia z fałszerstwem, szczególnie gdy przeanalizuje
się potwierdzany wielokrotnie w zeznaniach fakt posiadania przez M. Chomicz
wersji elektronicznej tekstu, …który przesłała do redaktora …Sochy!!!! Wnioski same się nasuwają.
Co
jeszcze zmanipulował w swojej relacji MWM S.A.
Otóż chodzi o kontekst jednej z podstawowych informacji; mianowicie, że
po dokonaniu oględzin mojej pracy w Sądzie biegły stwierdził, że już wstępne
oględziny wskazują na fakt, że moja praca jest wydrukiem pierwotnym i
oryginalnym, do tego wykonanym niewątpliwie w dacie mojego doktoratu, gdyż
wskazują na to cechy m.in. papieru.
Redaktor
S.A., który deformuje przekazy i interpretuje je po swojemu „zapomniał”, pewnie
w imię „rzetelności” dziennikarskiej, że badana przez biegłego kserokopia nie
nosi żadnych śladów oprawy, brak na niej śladów kleju, czy podobnych
scalających substancji !!!
Przypomnę,
że podstawą całej intrygi i lawiny kłamstw jaką rozpętała Małgorzata Chomicz
miało być przekazanie jej przez prof. Adolfa Gwozdka oryginalnej, oprawionej
„mojej” pracy !!!
Na
co jednoznacznie wskazuje ekspertyza biegłego? Ano na to, że biegły nie badał
pracy przekazanej M. Chomicz, tylko coś co ona przedstawiła jako przekazaną
pracę. Czy samo to nie oznacza, że dopuściła się fałszerstwa? Biegły w sposób pośredni potwierdził więc
tezę, że M. Chomicz do oskarżeń, które anonimowo wysłała do CK, posłużyła się
egzemplarzem, który nie był egzemplarzem otrzymanym od prof. Gwozdka, ponieważ
ten był oprawiony !!!
Nie
ma więc żadnej spójności w twierdzeniach Adama Sochy o obaleniu tezy
fałszerstwa. Zapytam, co badał w takim razie biegły, jeśli nie badał pracy,
którą przekazał Małgorzacie Chomicz prof. Gwozdek. Przypomnę, że prof. Gwozdek
zaprzeczył, ze okazane mu luźne kartki ksero są tym egzemplarzem, który
„ofiarował” M. Chomicz.
A
Mały Wielki Manipulator S.A. śmie twierdzić, że biegły obalił moją tezę
dowodową o sfałszowaniu mojej pracy, która okazała się kserówką !!!
"Prawdy
mniej - kłamać lżej!" głosi popularne dziś hasło, chyba ulubione hasło
Adama Sochy, którego nawet kolega po fachu z Tygodnika Powszechnego określa
jako „faceta o rozbieganych oczach”.
Kiedyś
Julian Tuwim powiedział „Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia nie
obleka tego w słowa”. Sądzę, że Adam Socha powinien sobie wziąć do serca te
słowa, szczególnie w kontekście wypowiedzi sędziego Przemysława Jagosza na
temat jego „publicystyki” na ogłoszeniu wyroku w dniu 11 grudnia 2013r.
PS.
Jeżeli macie Państwo jakieś informacje na temat tego, co dzieje się z
postępowaniem dyscyplinarnym w sprawie plagiatu jakiego dopuściła się
Małgorzata Chomicz, to proszę o informacje, bo zaległa cisza ;-)
Zapytałem jednego ciemniaka z UWMu:
OdpowiedzUsuń" Polecam lekturę ostatniej odpowiedzi.
Pod systemem Zamawiający rozumie "oprogramowanie narzędziowe".
-- Kompilatory, archiwizery.
Czy u Państwa pracuje jakiś informatyk?"
W reakcji na to pytanie ciemniactwo z UWMu skorygowało swoją odpowiedź na:
"Pod pojęciem system w kontekście przekazania praw majątkowych, należy rozumieć Zintegrowany System Informatyczny z wyłączeniem oprogramowania narzędziowego"
Kurcze, a ja myślałem kiedyś, jako dziecko , że uczeni w Polsce są prawdziwi. Okazuje się, że nie wszyscy, a obecnie to nawet mniejszość wśród tych z tytułami.
Wiadomości Uniwersytecki podały:
OdpowiedzUsuń"W lutym (28.02.) dr hab. Jerzy Przyborowski, prorektor UWM ds. kształcenia podpisał umowę na budowę i wdrożenie zintegrowanego systemu informatycznego ze spółką „Simple” z Warszawy, która wygrała przetarg na wykonanie tego zadania. Była zresztą jedynym oferentem."
Z tego co wiem pan Przyborowski nie wie co w informatyce oznacza "zielonym do góry". Taki do podpisywania umów jak ulał.
Wysoki jak brzoza uczony agronom stwierdził:
OdpowiedzUsuń" spółką „Simple” z Warszawy, która wygrała przetarg na wykonanie tego zadania. Była zresztą jedynym oferentem."
SIWZ w UWM jest w dużym stopniu zbieżna z SIWZ z UTP W Bydgoszczy (i nie tylko). W UTP Simple też była jedynym oferentem. Powtórzenie eksperymentu dało ten sam wynik.
Jak to mówił Frank Zappa: „Głupota ma swój urok, ignorancja - nie”.