wtorek, 1 października 2019

WYROK NSA W SPRAWIE PROFESORA PIOTRA OBARKA

Szanowni Państwo niniejszym informuję, iż wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 24 września 2019r. (sygn. akt: I OSK 49/18) oddalona została skarga kasacyjna Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 27 września 2017r., na mocy którego uchylona została uchwała Rady Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie z dnia 20 stycznia 2016r. o uchyleniu uchwały z dnia 21 marca 2001r. w przedmiocie uzyskania kwalifikacji II. stopnia i odmowie nadania Piotrowi Obarkowi kwalifikacji II. stopnia w dziedzinie sztuk plastycznych w dyscyplinie artystycznej grafika. 

Tym samym wyrokiem WSA uchylona została decyzja CK z dnia 24 października 2016r. utrzymująca w mocy uchwałę Rady Wydziału z dnia 20 stycznia 2016r.
W tym stanie rzeczy prawomocny stał się wyrok WSA w Warszawie z dnia 27 września 2017r., co oznacza, iż usunięte zostały z obrotu prawnego wszystkie akty prawne, na podstawie których zostałem pozbawiony stopnia doktora habilitowanego, innymi słowy, tak jak dotychczas od roku 2001, jestem doktorem habilitowanym.

wtorek, 18 września 2018

PROF. PIOTR OBAREK DWUKROTNIE UNIEWINNIONY!

PIOTR OBAREK DWUKROTNIE UNIEWINNIONY!
W poniedziałek 27 sierpnia 2018r. w Warszawie, przed pięcioosobową Komisją Dyscyplinarną przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, odbyła się rozprawa w sprawie dr. hab. Piotra Obarka – nauczyciela akademickiego Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie i byłego dziekana Wydziału Sztuki, której przedmiotem było rozpatrzenie odwołania Piotra Obarka od orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli Akademickich UWM, na mocy którego to orzeczenia został uznany winnym popełnienia plagiatu pracy habilitacyjnej i za to przewinienie został pozbawiony prawa wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na 2 lata.
Członkowie Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej, na rozprawie odwoławczej składającej się z trzech posiedzeń, na której przesłuchiwany był obwiniony w obecności swojego obrońcy – radcy prawnego Małgorzaty Necel-Gizowskiej, jednogłośnie uznali, iż Piotr Obarek jest niewinny popełnienia plagiatu pracy habilitacyjnej.
Przewodniczący składu orzekającego w ustnym uzasadnieniu podkreślił, że przedstawiony materiał dowodowy nie daje absolutnie żadnych podstaw do uznania Piotra Obarka za winnego, a tym samym do utrzymania orzeczenia w mocy Komisji Dyscyplinarnej UWM. Ze szczegółami motywów orzeczenia zostaną Państwo zapoznani po sporządzeniu jego pisemnego uzasadnienia.
Podkreślić należy, że po raz pierwszy dr hab. Piotr Obarek został uniewinniony przez tę samą Komisję w innym składzie, ale w tej samej sprawie, już w czerwcu roku 2015. Jednak UWM, nie mogąc pogodzić się z porażką, stosując wybiegi prawne, doprowadził do wznowienia postępowania, ale jak widać, po raz kolejny i pewnie nie ostatni władze Uczelni skompromitowały się próbując pozbawić Piotra Obarka wszelkich praw jako nauczyciela akademickiego i pracownika naukowego.
Reasumując, w tym stanie rzeczy Piotr Obarek jest osobą podwójnie uniewinnioną od zarzutu popełnienia plagiatu pracy habilitacyjnej.

czwartek, 28 września 2017

Profesor Obarek odzyskał habilitację.


W dniu wczorajszym 27.09.2017 r. WOJEWÓDZKI SĄD ADMINISTRACYJNY W WARSZAWIE przywrócił prof. Piotrowi Obarkowi, bezprawnie odebraną HABILITACJĘ. Sąd uchylił wszystkie decyzje CENTRALNEJ KOMISJI DO SPRAW STOPNI I TYTUŁÓW NAUKOWYCH oraz uchwały Rady Wydziału ASP podjęte wobec profesora uznając je jako podjęte z rażącym naruszeniem prawa.
Wracamy do sprawy profesora Piotra Obarka, któremu w ubiegłym roku odebrano tytuł doktora habilitowanego. Obarek tym samym stracił prawo do zajmowania stanowiska profesora nadzwyczajnego na UWM. Dziś okazuje się, że habilitację odebrano mu z naruszeniem prawa.
Przypomnijmy, profesor wydziału sztuki UWM, Piotr Obarek decyzją Centralnej Komisji do spraw stopni i tytułów został pozbawiony stopnia doktora habilitowanego. Komisja podtrzymała tym samym decyzję Rady Wydziału Grafiki ASP w Warszawie.
Po tym zdarzeniu, UWM, uczelnia na której pracuje Obarek, pozbawiła go prawa do zajmowanego stanowiska profesora nadzwyczajnego.
Dziś okazuje się, że Komisja odebrała Obarkowi habilitację bezprawnie.
Wojewódzki są administracyjny w Warszawie przywrócił prof. Piotrowi Obarkowi, bezprawnie odebraną habilitację. Sąd uchylił bowiem wszystkie decyzje Centralnej Komisji do spraw stopni i tytułów naukowych oraz uchwały Rady Wydziału ASP podjęte wobec profesora uznając je jako podjęte z rażącym naruszeniem prawa – czytamy w komunikacie WSA.
- Jak informuję mój pełnomocnik mec. Małgorzata Necel Gizowska Sąd w uzasadnieniu ustnym wyroku stwierdził że zarówno Rada Wydziału Grafiki ASP jak i Centralna Komisja przy wydawaniu decyzji dopuściły się rażącego naruszania prawa – informuje Obarek.
To oznacza, że profesor odzyskał habilitację, a to z kolei, że zgodnie z prawem UWM powinien przywrócić mu stanowisko profesora nadzwyczajnego. Czy tak się jednak stanie?
Przypomnijmy, konflikt pomiędzy profesorem z Wydziału Sztuki UWM Piotrem Obarkiem a rektorem uczelni Ryszardem Góreckim sięga sprawy rzekomego plagiatu pracy habilitacyjnej, którego miał dopuścić się Obarek. Tak uznała Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli Akademickich UWM i za to przewinienie pozbawiła Obarka prawa wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na 2 lata.
Profesor nie odpuścił jednak i złożył odwołanie do Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W czerwcu 2015 roku członkowie Komisji jednogłośnie uznali, iż Piotr Obarek jest niewinny popełnienia plagiatu.
W ostatnim czasie, kontakty Góreckiego i Obarka zaognił dodatkowo fakt, iż jak twierdzi profesor Obarek, rektor wprowadził do powszechnego obiegu jako oficjalnie obowiązującą, splagiatowaną wersję logo autorstwa Obarka. Jako, że ze strony uczelni nie było chęci polubownego załatwienia sprawy, profesor postanowił zgłosić sprawę do prokuratury, a także rozwiązał umowy o przeniesieniu autorskich praw majątkowych do utworów w postaci: loga, godła, insygniów, medali, sztandaru, sygnetu, łańcuchów rektorskich, tablic informacyjnych etc. identyfikujących wizualnie Uniwersytet i jego władze.
Uczelnia pozbawiona więc została możliwości korzystania z elementów identyfikacji wizualnej.
W tej sprawie wciąż toczy się postępowanie prokuratorskie. 
źródło: http://www.olsztyn.com.pl/artykul,profesor-obarek-odzyskal-habilitacje-uwm-przywroci-mu-stopien-profesora-nadzwyczajnego,24036.html



poniedziałek, 9 stycznia 2017

Kortowskie dowody „przestępstw”





W 1982 r. Vladimir Volkoff napisał doskonałą powieść pt. Montaż, rzecz o agentach wpływu, infoagresorach oraz znaczeniu roli mediów w dezinformacji. W rewelacyjnej fabule opisał służebną rolę i metody „pudeł rezonansowych”, które pod sprawnym kierownictwem zleceniodawców kolportują wyprodukowane lub sfabrykowane wydarzenia. Głównym zadaniem takiego „pudła” jest stworzenie wrażenia „nośności  tematu”, niekoniecznie prawdziwego, lecz wywołującego jednoznaczne skojarzenia zgodne z zamiarem infoagresora, określanego u Volkoffa „agentem wpływu”.

28 grudnia ubiegłego roku mój biograf Adam Socha, debatowe pudło rezonansowe – weteran infoagresji i dezinformacji opublikował fragment uzasadnienia decyzji Centralkomu (CK) w sprawie mojej habilitacji oraz wypowiedź człowieka oddelegowanego przez rektora Góreckiego do zadań specjalnych, osoby co najmniej kontrowersyjnej, mecenasa Szczechowicza.

Przypomnę, sfabrykowany zarzut plagiatu mojej pracy kwalifikacyjnej II stopnia (habilitacji) zgłosili  A. Socha i B. Bachmura po nieudanej prowokacji zarzutu plagiatu mojej pracy doktorskiej. Doświadczenia A. Sochy w machinacjach dowodowych, wielokrotnym przerabianiu i podrabianiu mojej pracy doktorskiej, oraz nieudolnych próbach nadawania jej cech oryginalności, co udowodniłem jednoznacznie w ramach procesu Małgorzacie Chomicz, są wyjątkowe i wielowątkowe. Przypomnę, że w sprawie doktoratu, dowodem na okoliczność popełnienia przeze mnie plagiatu miało być kilka wersji ordynarnych kserokopii mojej rzekomej pracy doktorskiej.

W przypadku mojego wykładu habilitacyjnego, debaciarski tandem Socha-Bachmura, nauczony przykrymi dla nich doświadczeniami posunął się o krok dalej. Pomówienie oparł na nieidentyfikowalnym, przypisywanym mi tekście (w zależności od sytuacji) wykładu habilitacyjnego lub/ bądź pracy kwalifikacyjnej, który to tekst rzekomi „recenzenci” Centralkomu (CK) w zależności od swego widzimisię mogli dowolnie klasyfikować.

Pomijając już przekręt jakiego się dopuszczono ze względu na brak określenia tego pseudo dowodu, co do jego charakteru, a określanego naprzemiennie w miarę potrzeb wykładem, lub  pracą kwalifikacyjną (są to dwie różne rzeczy), to  „dokument” ten pozbawiony jest jakichkolwiek cech identyfikacyjnych i tak po prawdzie może być przypisany każdemu, nawet Małgorzacie Chomicz nie wykluczając nawet rektora Ryszarda Góreckiego. Rzecz tylko kogo wystukamy na klawiaturze komputera jako autora.

Nie charakteryzują go, ani identyfikują jakiekolwiek pieczęcie, zapiski, adnotacje, sygnatury, czy znaki, (chociażby archiwum), no i kwestia zasadnicza brak podpisu autora. Zamiast tego wydrukowano Piotr Obarek … no i wszystko.
Jednym zdaniem, podążając wytyczonym przez „montażystów” szlakiem, każdy może napisać jakikolwiek sfabrykowany tekst i przypisać go po kilkunastu latach jakiejkolwiek osobie jako plagiat np. jego pracy habilitacyjnej. Oczywiście aby osiągnąć taki cel trzeba działać w ramach wpływowej grupy lub na polecenie wpływowego i ustosunkowanego człowieka.

Cóż więc takiego możemy przeczytać w enuncjacjach A. Sochy. Pisze on tak:
Co do braku podpisu Piotra Obarka, czytamy w uzasadnieniu:

„wykład kwalifikacyjny był odczytany publicznie przez Autora. Brak własnoręcznego podpisu nie dyskwalifikuje publikacji jako pracy naukowej/artystycznej. Nie ma ustawowego wymogu, aby publikacja naukowa/artystyczna była podpisana własnoręcznie przez autora”.

Apogeum hipokryzji, no to na jakiej podstawie stwierdzono, że ten sfabrykowany tekst jest moim wykładem kwalifikacyjnym, a nie „montażową twórczością” np. Adama Jerzego Sochy, jako drzewiej bywało. Od siebie dodam, że wykład się wygłasza, a nie odczytuje, co już samo w sobie dyskredytuje istnienie tekstu, w którym miałbym się dopuścić rzekomo plagiatu.

Poza tym wykład habilitacyjny nie jest elementem procedury habilitacyjnej na podstawie której przyznaje się stopnień naukowy, bo ten nadaje się (a przynajmniej nadawało się kilkanaście lat temu)  na podstawie dorobku (wystawa prac) i pracy kwalifikacyjnej, którą „cenzurowany” papier nie jest. Niewątpliwie nową jakością prawną jest, że  podpis nikomu nie jest potrzebny, bo nie ma przepisu aby cokolwiek podpisywać.

Super – „ fałszerze wszystkich krajów, łączcie się”, rób ta co chceta – cel uświęca środki, od dzisiaj aby komuś przypisać autorstwo czegokolwiek podpis nie jest potrzebny (sic!), wystarczą „autorytety” Sochy i Bachmury. Tekst jest Obarka – orzekł naczelny magik z Kortowa, na tej podstawie pozbawmy go prawa wykonywania zawodu, wywalmy z UWM-u, deportujmy z  Olsztyna, najlepiej z całą rodziną.
Rewelacyjna konstrukcja.

Naszła mnie w tym miejscu taka dygresja. Ostatnio przeglądając Internet natknąłem się na zdjęcie ilustrujące pewien wyrok. Wyrok był opatrzony pieczęciami i podpisem oraz w jednym komentarzu podparty wypowiedzią sędzi, która ten wyrok wydała oraz, że wyrok nie jest kserokopią, a pieczecie oryginalne. Z treści komentarzy dowiedziałem się, że w sprawie tego wyroku osoba której wyrok dotyczył uzyskała orzeczenie, że to nie jest żaden dowód, bo osoba w nim wymieniona … nie popełniła tego czynu, a czyn był haniebny bo dotyczył wykorzystania nieletniej.

Od przypadku do przypadku, kortowskie dowody swoją tajemniczość jak kodeks Napoleona posiadają. Mój „dowód” w postaci kilku kartek papieru bez tych wszystkich „niuansów” jak pieczęcie i podpisy jest koronnym dowodem na przypisywane mi nieetycznego postępowania, analogicznie dowód w postaci wyroku sądu nie jest żadnym dowodem.


Jeśli kiedykolwiek miałbym wątpliwości co do rzetelności pisarstwa Volkoffa, to kortowskie casusy wyleczyłyby mnie z jakichkolwiek wątpliwości, że istnieją czarodzieje, owi „agenci wpływu”,  którzy jak trzeba to i  z gówna bicz ukręcą, a jak trzeba to nawet wyczarują Facetów w czerni z neutralizatorem pamięci.

piątek, 30 grudnia 2016

Symetrzak, czyli Obarek vs Górecki z Deb@tą w tle.

One can steal ideas, but no one can steal execution or passion.
(Pomysły można ukraść, ale wykonania i pasji już nie).
Timothy Ferriss



Od kilku dni mam nieodparte odczucie déjà vu, coś na kształt zapętlonej niekończącej się opowieści albowiem mój osobisty dziennikarz – Adam Socha, po okresie hibernacji ocknął się z letargu i „przypomniał” sobie o Piotrze Obarku. Na łamach internetowej Debaty w ciągu zaledwie kilku godzin zamieścił aż dwa „sponsorowane” artykuły poświęcone mojej osobie.

A więc, jak mówią znawcy literatury „ogary poszły w las”, chociaż może jest to krzywdzące dla ogarów, bo to łagodne psy, a te spuszczone z łańcucha przez rektora Góreckiego to bardziej charakterem przypominają rottweilery niż ogary, a przynajmniej jeden, bo ten drugi to też może bardziej moskiewski stróżujący.

Zresztą co tu dużo pisać, generalnie oczekiwania rektora Góreckiego względem swoich hołdowników są wygórowane, raczej z kategorii tych mission imposible czyli w stylu „żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że czarne jest czarne a białe jest białe”, że zacytuję klasyka. Jak się już pewnie wszyscy domyślają chodzi o naruszenie moich praw autorskich. Ironią losu w tym przypadku rektor Górecki znalazł się na odmiennej, chociaż ostatnio coraz częściej przypadającej mu pozycji, pozycji obwinionego czyli sprawcy






Ostatnie liczne skandale opisywane w mediach, głośne w naszej społeczności z pierwszoplanową rolą rektora Góreckiego przedstawiają jednoznaczny obraz nepoty, będącego kolokwialnie mówiąc, niejednokrotnie na bakier z prawem, kupującego sobie hołdowników w sposób powszechnie uznawany za nieetyczny ( http://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4067-ujawniamy-olsztynskie-elity-zwiazane-z-po-kupowaly-po-promocyjnych-cenach-za-posrednictwem-slupow-ziemie-od-panstwowej-uczelni ), wydającego niezgodnie z prawem publiczne pieniądze http://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/olsztyn/5475-uwm-musial-zwrocic-pol-miliona-dotacji-prokuratura-szuka-winnego-najnowsze-slajd-kafelek.html ), próbującego ( nawet z pewnym skutkiem) z pomocą swoich wyznawców naginać uczelniane prawo do swoich partykularnych interesów
  






lub tworzyć kuriozalne własne zasady prawne jak np. znane już w całej Polsce zarządzenie w sprawie księgi marki.


Środowiska akademickie są bardzo złożone, są w nich również „jednostki o chorobliwym charakterze i egocentrycznym wyobrażeniem o swojej wyjątkowości, przez co swoimi zachowaniami lubią pomniejszać cudze zasługi, by pośrednio podkreślać własne. Kiedy dotrą do stanowiska kierowniczego, chętnie usuwają ze swojego otoczenia ludzi zdolnych. To miernoty, które kryje tytuł i stanowisko".

Dotychczasowa bezkarność działań rektora Góreckiego  ma ten negatywny skutek, że w poczuciu bezkarności i w sile swojej zabetonowanej pozycji rektor Górecki zawłaszcza coraz nowe obszary, również własność intelektualną (a tak à propos nikt nawet nie odważy się sprawdzić publikacji rektora, szczególnie tych po angielsku).





Przez kilka ostatnich lat rektor Górecki zrobił ze mnie pozbawionego zasad moralnych akademickiego renegata ( vide twórczość Sochy w Debacie), którego Uniwersytet „nie
może obejmować swoimi auspicjami działalności kontra dobrym obyczajom akademickim” – dobre ! – ale to Szczechowicz, nie Górecki.

Ależ jak na prawdziwego symetrzaka przystało, panie rektorze ma pan znacznie gorszą prasę ! Znacznie haniebniejszą publicity. Ja panie rektorze jak tylko mogę, to krzyczę, że jestem niewinny, a pan nawet nie zabrał głosu w najbardziej bulwersującej sprawie, sprawie rzekomego wyroku, który jak „mówi fama” potwierdziła wydająca go sędzina.  Tu nasza symetria się kończy. Ja na swoim koncie nie posiadam żadnych wyroków.

Betonowy stelaż pańskiej pozycji, ma jednak jedną wadę, w chwilach zagrożenia, nie pozwala salwować się ucieczką, jest za ciężki. Nie pozostaje więc nic innego jak zasłaniać się hołdownikami … i przystępować do kontrataku.


7 października 2016 r. rektor Górecki został poinformowany przez reprezentującą mnie panią mecenas o dokonanych naruszeniach moich praw autorskich i mojej propozycji podjęcia negocjacji.








Po dwóch miesiącach oczekiwania na reakcję spotkałem się Ryszardem Góreckim, na prywatnej audiencji w gabinecie Jego Magnificencji Rektora Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego, Senatora Platformy Obywatelskiej V, VI i VII Kadencji Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, Kawalera Złotej i Srebrnej Gwiazdy Orderu Wschodzącego Słońca Cesarza Mutsuhito, Autora Wyjątkowej Rozprawy Habilitacyjnej Studia Nad Wigorem Nasion Roślin Strączkowych etc, etc, oczywiście w warunkach kameralnego  tête-à-tête, wedle życzenia Magneficencji.

Ponieważ spotkanie miało odbyć się bez świadków, a pacta sunt servanda,  nie zrelacjonuje tej audiencji. Powiem tylko tyle, że na koniec spotkania rektor Górecki wręczył mi prezent – chusteczkę, w pudełeczku ozdobionym … „nowym” kuriozalnym logo UWM – no, wpadka na całego. Oczywiście rektor Górecki jak tylko zorientował się w swojej gafie, zaraz podarł pudełeczko, a ja zostałem prawie z niczym, z …odartą ze wszystkiego … chusteczką.

8 grudnia reprezentująca mnie kancelaria pocztą mailową zaprezentowała propozycje
rozwiązania dokonanych przez rektora Góreckiego naruszeń moich praw autorskich do logo Uniwersytetu. W odpowiedzi reaktywowany do zadań specjalnych „pełnomocnik prawny” UWM Jarosław Szczechowicz mailem przesłał informację, że stanowisko w sprawie mojej propozycji zostanie przedstawione w terminie, tj. do 16 grudnia. I co? i nic.

Strategia rektora Góreckiego długo wykuwała się w ciszy magnificencjalnego gabinetu.
I tak wróciliśmy do początku mojego wpisu – zatoczyliśmy koło – reaktywowany pretorianin, obudził z letargu apologetę. Wykazywać się czas zacząć.

Mordor zwiera swoje szeregi i tworzy kolejną wielką prowokację publikując na łamach Debaty kolejną fałszywkę (jak to już miało miejsce w przypadku mojego doktoratu), nigdy nie istniejące godło UWM, którym zdaniem Szczechowicza miałbym się eufemistycznie mówiąc „ inspirować”.

No, ale czego spodziewać się po kimś, kim interesuje się „łowca plagiatów” Wroński, a którego habilitacja „obroniona” na Słowacji jest doktoratem obronionym na KUL-u w 2008 roku. 

Czego spodziewać się po kimś na kogo Prokuratura Okręgowa w Elblągu przesłała materiały do prezesa Sądu Apelacyjnego w Białymstoku wraz z wnioskiem o wszczęcie postępowania służbowego w efekcie czego prezes Sądu Okręgowego w Olsztynie zawiesił w czynnościach Jarosława Szczechowicza. Kto uciekając od odpowiedzialności  zrezygnował z pracy w tempie ekspresowym, kto latami wykorzystywał swego rodzaju powiązania z wymiarem sprawiedliwości, z prokuraturą i lokalnymi notablami. Mam znowu nieodparte wrażenie przeżywanej sytuacji.





Pokręcone déjà vu.
To wunderwaffe rektora Góreckiego,  którego Uniwersytet nie powinien obejmować swoimi auspicjami działalności kontra dobrym obyczajom akademickim.

Strasznie się rozpisałem, czas na jakieś résumé.
Pamiętacie Czarnoksiężnika ze Szmaragdowego Grodu? Literaturoznawcy twierdzą, że jest to alegoria. Jedną z kluczowych postaci jest Wielki i Potężny Czarnoksiężnik z krainy Oz. W finale okazuje się, że nie jest on żadnym pełnym mocy czarodziejem. „Jego prawdziwa tożsamość to kuglarz, wędrowny sztukmistrz, który tworzy pozory potęgi i mocy. Dzięki temu mieszkańcom Szmaragdowego Grodu daje poczucie bezpieczeństwa. Jest w tym na tyle skuteczny, że w złudzeniu żyją nie tylko dobroduszni mieszkańcy szmaragdowego miasta, ale także czarownice, dobre i złe, które wydawać się może, powinny mieć jaką taką wiedzę o świecie”.

Może najwyższa pora aby zdjąć zielone okulary i przejrzeć na własne oczy.

I zupełnie na koniec zacytuję uchwalę o zasadach etycznego zachowania pracowników i studentów UWM „nauczyciele akademiccy i studenci UWM są zobowiązani do bezwzględnego poszanowania praw autorskich i cudzej własności intelektualnej”


Nie znalazłem w tekście uchwały wykluczenia tej zasady w stosunku do rektora.