piątek, 13 grudnia 2013

Nieprzyjemne zapachy firmy PPU Baff Bogdana Bachmury, czyli "Debata na swoim".

Co ujawniło postępowanie sądowe Obarek versus Socha i Debata.  

Non est enim occultum, quod non manifestetur

Nie masz nic tak skrytego, żeby się nie wykryło
 Mk. 4,22


Gdy  półtora roku temu w imię transparentności i troski o poszanowanie prawa, niejaki Adam Socha, tworzący wokół siebie mit „niezależnego dziennikarza” i ”Debata” rozpoczęła swój niewybredny, oszczerczy atak na mnie i na moją Rodzinę w multiserialu „zły i niedobry dziekan Obarek”, nikt nie podejrzewał nawet jak niejasny, a wręcz patologiczny jest stan prawny wydawanej przez Bogdana Bachmurę prasy. 



 
fot: B. Bachmura "DEBATA"

  A. Socha "DEBATA"

Celowo piszę, że przez Bogdana Bachmurę, a nie Fundację Debata, gdyż jak wykazało niezbicie postępowanie sądowe,  wydawcą miesięcznika „Debata” w wersji papierowej  jest  …. firma produkująca kosmetyki o nazwie PPU Baff, ( postanowienie Sądu Okręgowego w Olsztynie z dnia 15.11.2007 r.), której właścicielem jest Bogdan Bachmura, …przedsiębiorca,  jak to sam określił zeznający jako pozwany przed sądem. 

Pikantnym szczegółem tej informacji jest to, że PPU Baff nie ma żadnego pozwolenia na wydawanie jakichkolwiek czasopism, gdyż w zakresie działalności tej firmy jest tylko i wyłącznie produkcja kosmetyków. Z Ewidencji Działalności Gospodarczej Urzędu Miejskiego w Olsztynie wynika, iż firma PPU Baff zajmuje się produkcją wyrobów toaletowych i kosmetycznych, nie ma natomiast wpisanej działalności wydawniczej, co stanowi wykroczenie z art. 60¹ kodeksu wykroczeń, zagrożonego karą ograniczenia wolności.
Jak istotna jest to informacja niech świadczy fakt, że do nie tak dawna, bo do 14 grudnia 2011 roku, również w ustawie Prawo prasowe, tego typu „przekręty” uznawane były za przestępstwo, za które groziła sankcja karna ograniczenia wolności.
Na tle tych rewelacji rodzą się bardzo poważne pytania, kto tak naprawdę faktycznie wydaje miesięcznik „Debata” i za czyje pieniądze.
Nie mniej istotnym pytaniem jest na co w takim razie zbiera fundusze „Fundacja Debata” skoro „…miesięcznik Debata i portal Debata wydawane są dzięki wsparciu finansowemu czytelników oraz bezpłatnej pracy osób piszących teksty i redagujących oba tytuły”… , bo wychodzi na to, że zbiera na …Bogdana Bachmurę.
Wydaje mi się, że zanim zrobią to uprawnione instytucje, miesięcznik „Debata”, który chce występować jako cenzor  olsztyńskiej społeczności, powinien najpierw publicznie dokonać audytu finansowego swojej działalności, tym bardziej, że „Fundacja Debata”, która stworzyła dla siebie otoczkę „wydawcy” nie sporządziła od początku swojego istnienia do chwili obecnej żadnego sprawozdania  finansowego z prowadzonej przez siebie działalności finansowej, ani sprawozdania merytorycznego z zakresu realizacji swoich celów. Truizmem zaś z mojej strony będzie podkreślenie, że do tego typu działań zobowiązują fundację Debata stosowne przepisy. Niestety w aktach Sądu Okręgowego takich dokumentów do chwili obecnej jest brak.
O jeszcze jednym dziwnym przypadku miesięcznika Debata niech świadczy następny fakt „łamania” przepisów prawa przez Debatę i ludzi nią kierujących.
W Polsce od 1977 roku obowiązują dla czasopism numery ISSN, czyli Międzynarodowy Znormalizowany Numer Wydawnictwa Ciągłego – ośmiocyfrowy niepowtarzalny identyfikator wydawnictw ciągłych tradycyjnych oraz elektronicznych. Jest on oparty na podobnej koncepcji jak identyfikator ISBN dla książek.
Za przydzielanie ich wydawcom odpowiedzialny jest Narodowy Ośrodek ISSN podlegający Bibliotece Narodowej. Numery wydawane są bezpłatnie, po spełnieniu odpowiednich wymogów formalnych. Miesięcznik Debata takiego numeru nie posiada – chyba tylko dlatego, że nie spełnia wymogów formalnych.
Istotną rolą w procesach o naruszenie dóbr osobistych, w których pozwany zostaje dziennikarz albo ktoś, kto za dziennikarza się podaje, jest wykazanie gdzie i w jakim miejscu ukazał się tekst naruszający czyjąś godność lub dobra osobiste. Istotnym jest również wskazanie kto jest odpowiedzialny za zamieszczenie obraźliwych, manipulowanych  tekstów.  Ciekawego wymiaru nabiera w tym kontekście postać redaktora naczelnego Dariusza Jarosińskiego ( również …przedsiębiorcy jak sam zeznał przed sądem)i jego działalność.
Powtórzę jeszcze raz moje pytanie, a w zasadzie wątpliwość; kto więc stoi za miesięcznikiem Debata, w czyim interesie sytuacja prawna tego medium zarówno finansowa, organizacyjna jak i prawna, jest tak mętna i zagmatwana, komu na tym zależy.
Jeszcze ciekawsza jest sytuacja portalu internetowego Debata, na którym ukazują się teksty między innymi mojego osobistego „redaktora” Adama Sochy. Proszę sobie wyobrazić, że to medium nie posiada jakiejkolwiek rejestracji !!!
W świetle prawa ono nie istnieje !!!
Nie ma prawa niczego publikować!!!
W tym przypadku dopuszczono się kolejnego łamania prawa i to zarówno w zakresie kodeksu wykroczeń, jak i prawa prasowego. Sąd Najwyższy, postanowieniem z dnia 15.12 2010 r. stwierdził, „że osoba rozpowszechniająca bez rejestracji we właściwym Sądzie Okręgowym czasopismo za pośrednictwem Internetu zarówno wówczas, gdy przekaz taki towarzyszy przekazowi utrwalonemu na papierze, stanowiąc inną elektroniczną jego postać, jak i wówczas gdy istnieje tylko w formie elektronicznej w Internecie wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 45 prawa prasowego”(sic !!!).
Mamy więc następne machlojki Bogdana Bachmury. Co stoi lub stało na przeszkodzie, aby zalegalizować działania piszących na łamach Debaty redaktorów? Dlaczego ta cała działalność  związana z Bogdanem Bachmurą tak lekce sobie waży  przestrzeganie prawa?
Powiadają, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nie wiadomo dlaczego pieniądze Debaty są tak ukryte, dlaczego robi się iluzję, że Debata wydawana jest bez pieniędzy i …jest biedna, kto płaci za artykuły na zlecenie (A.Socha), kto płaci drukarni, kto płaci za papier, kto płaci redaktorom naczelnym (a którzy podobno nie istnieją), gdyż ”... ze względu na społeczny charakter obu tytułów – chodzi o Debatę papierową i Debatę internetową,( podkreślenie moje) i brak struktur biurokratycznych oba powołania na stanowiska redaktorów naczelnych, dokonane przez zarząd Fundacji Debata (Bogdan Bachmura) miały charakter uzgodnień ….ustnych.” Doprawdy śmiechu warte!
Nie należy więc się dziwić, że jeżeli przedsiębiorca, a może wydawca, czy jakkolwiek zwać Bogdana Bachmurę,  nie przestrzega obowiązującego go prawa to tym bardziej za nic ma prawo taki dyspozycyjny „dziennikarz” jak Socha, do którego obowiązków powinno należeć  według ustawy rzetelność i staranność przy gromadzeniu i rozpowszechnianiu informacji oraz odpowiedzialność i przestrzeganie zasad etyki zawodowej, a który w świetle orzeczenia sądu nakazującego mu i Bogdanowi Bachmurze przeproszenie mnie za obrażanie mnie kłamliwymi enuncjacjami naruszyli nie tylko określone przepisy prawa ale i wszelkie  kodeksy etyczne.
Jak to zostało pięknie powiedziane „dziennikarze powinni w swojej pracy kierować się prawdą i zasadą obiektywizmu (m.in. nie wolno manipulować informacjami i wprowadzać w błąd opinii publicznej, należy sprawdzać prawdziwość zdobytych informacji, a relacjonowanie faktów oddzielać od komentarza)”, no ale skoro sponsor B. Bachmura ma gdzieś prawo, to czego oczekiwać po takim osobniku jak A.Socha.
Qualis pater, talis filus. Zobaczmy to jeszcze raz na zarejestrowanym filmie.



PS.

Mniej uważnym Czytelnikom portalu Debata lub Czytelnikom mającym gorszy wzrok pragnę zwrócić uwagę na ostatni akapit pierwszej strony internetowej portalu Debata, gdzie malutkimi literkami wyraźnie bledszymi od pozostałej części tekstu wydawca B.Bachmura za pieniądze zebrane przez  B.Bachmurę prezesa Fundacji Debata sponsoruje firmę B.Bachmury PPU Baff. Doprawdy ciekawa kombinacja związana z pieniędzmi, o czym może mieć pojęcie każdy ….przedsiębiorca. Należy oczekiwać wyjaśnień ze strony osób kierujących "DEBATĄ" kimkolwiek są.


środa, 11 grudnia 2013

DEBATA (B. BACHMURA) i ADAM SOCHA PRZEGRYWAJĄ W SĄDZIE Z PROF. OBARKIEM!

Adam Socha i Fundacja Debata reprezentowana przez Bogdana Bachmurę musi zamieścić przeprosiny oraz usunąć artykuły wraz z komentarzami. Adam Socha przekroczył ramy rzetelności dziennikarskiej. Sąd uznał że określenie "Obarkowo" ocierało się o zły smak a nawet go przekraczało i było niegodne rzetelnego dziennikarza.

Sąd nie zasądził 50 tys. zł, ponieważ zdaniem Sądu "Debata" jest za biedna aby móc zapłacić taką kwotę, gdyż spowodowałoby to likwidację tego medium - czego oczywiście życzyłbym sobie.

Wideorelacja: Reakcja "Debaty" Adama Sochy i B. Bachmury na przegrany proces z prof. Piotrem Obarkiem.



 Szczegółowa relacja wkrótce...

 

wtorek, 10 grudnia 2013

SPRAWA PLAGIATU MAŁGORZATY CHOMICZ. ZAWIADOMIENIE REKTORA.


Si duo faciunt idem, non est idem

Gdy dwaj czynią to samo, to nie jest to samo
Terencjusz „Bracia”

„Przesłanie informacji o podejrzeniu o plagiat do odpowiedniego gremium nie jest donosem, a elementem pożądanej dbałości o jakość i rzetelność naukową (...) powinien to zrobić każdy przyzwoity i porządny naukowiec, podobnie jak powinniśmy zwracać uwagę na łamanie prawa na ulicy (…) poprawność  takiego postępowania jest dobrze zrozumiała w środowisku akademickim”
Mając wyryte w pamięci to przesłanie wygłoszone  ex cathedra przez prof. Stanisława Czachorowskiego na stronach profesorskiego gadania, wczoraj zawiadomiłem JM.Rektora naszej Uczelni o podejrzeniu popełnienia plagiatu przez Małgorzatę Chomicz.


Małgorzata Chomicz za pośrednictwem A. Sochy na łamach „Debaty” nie  ustosunkowała się merytorycznie do stawianych jej zarzutów, natomiast A. Socha występujący w roli advocatus diaboli już wszystko wie na ten temat, twierdząc, że zarzuty popełnienia plagiatu nie mają żadnego znaczenia formalnego, gdyż M.Chomicz …ukończyła 5 letnie studia magisterskie, a na potwierdzenie swojej tezy przytacza wypowiedź Ewy Trojanowskiej z Departamentu Szkolnictwa Wyższego, Kontroli i Nadzoru. 
Jako komentarzem do tego typu „dziennikarskich” zagrywek posłużę się przykładem z sali sądowej. Na rozprawie 2 grudnia przesłuchiwany w charakterze strony A. Socha twierdził przed Sądem, że „moja praca” jest plagiatem, … bo tak mu powiedział Piotr Korczala – dyrektor biura Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów i dlatego mógł na łamach Debaty tak twierdzić. Po przedstawieniu mu w Sądzie wypowiedzi dyrektora Korczali z dnia 15 października br. 
„…nie mogłem stwierdzić, że Pan Piotr Obarek popełnił plagiat. Zbyt dobrze bowiem znane mi są obowiązujące w tym zakresie procedury prawne. O tym, czy został popełniony plagiat, decyduje rada wydziału/rada naukowa, która na mocy decyzji Centralnej Komisji przeprowadza wznowione postępowanie.”
Po dłuższym namyśle A. Socha stwierdził rozbrajająco, że … zrozumiał to inaczej (sic!) 
 
No cóż, typowe zagrywki nierzetelnego „dziennikarza”.
(tak na marginesie, zwróciliście Państwo uwagę na brak relacji „stenogramowej” z ostatniego posiedzenia Sądu).
A wracając do sedna dzisiejszego wpisu, o tym czy M. Chomicz ukończyła 5 letnie jednolite studia magisterskie i jaki to będzie miało skutek formalny zadecydują niewątpliwie odpowiednie gremia naszej Uczelni, ale z pewnością w żadnym razie nie wyłącza to odpowiedzialności dyscyplinarnej, a  …„środowisko akademickie w tej sprawie nie powinno milczeć i stać biernie z boku. To już dotyczy nas wszystkich. Dlatego i ja zabieram głos” (cytat za S. Czachorowskim).
C. D. Z PRACY DYPLOMOWEJ M. CHOMICZ