Non est enim occultum, quod non manifestetur
Nie
masz nic tak skrytego, żeby się nie wykryło
Mk. 4,22
Gdy
półtora roku temu w imię transparentności i troski o poszanowanie prawa,
niejaki Adam Socha, tworzący wokół siebie mit „niezależnego dziennikarza” i ”Debata”
rozpoczęła swój niewybredny, oszczerczy atak na mnie i na moją Rodzinę w
multiserialu „zły i niedobry dziekan Obarek”, nikt nie podejrzewał nawet jak
niejasny, a wręcz patologiczny jest stan prawny wydawanej przez Bogdana Bachmurę
prasy.
fot: B. Bachmura "DEBATA"
A. Socha "DEBATA"
fot: B. Bachmura "DEBATA"
A. Socha "DEBATA"
Celowo piszę, że przez Bogdana Bachmurę, a nie
Fundację Debata, gdyż jak wykazało niezbicie postępowanie sądowe, wydawcą miesięcznika „Debata” w wersji
papierowej jest …. firma produkująca kosmetyki o nazwie
PPU Baff, ( postanowienie Sądu Okręgowego w Olsztynie z dnia 15.11.2007 r.), której
właścicielem jest Bogdan Bachmura, …przedsiębiorca, jak to sam określił zeznający jako pozwany przed sądem.
Pikantnym szczegółem tej informacji jest to, że
PPU Baff nie ma żadnego pozwolenia na wydawanie jakichkolwiek czasopism, gdyż w
zakresie działalności tej firmy jest tylko i wyłącznie produkcja kosmetyków.
Z Ewidencji Działalności Gospodarczej Urzędu Miejskiego w Olsztynie wynika, iż
firma PPU Baff zajmuje się produkcją wyrobów toaletowych i kosmetycznych, nie
ma natomiast wpisanej działalności wydawniczej, co stanowi wykroczenie z art.
60¹ kodeksu wykroczeń, zagrożonego karą ograniczenia wolności.
Jak istotna jest to informacja niech świadczy
fakt, że do nie tak dawna, bo do 14 grudnia 2011 roku, również w ustawie Prawo
prasowe, tego typu „przekręty” uznawane były za przestępstwo, za które groziła
sankcja karna ograniczenia wolności.
Na tle tych rewelacji rodzą się bardzo poważne
pytania, kto tak naprawdę faktycznie wydaje miesięcznik „Debata” i za czyje
pieniądze.
Nie mniej istotnym pytaniem jest na co w takim
razie zbiera fundusze „Fundacja Debata” skoro „…miesięcznik Debata i portal
Debata wydawane są dzięki wsparciu finansowemu czytelników oraz bezpłatnej
pracy osób piszących teksty i redagujących oba tytuły”… , bo wychodzi na to, że
zbiera na …Bogdana Bachmurę.
Wydaje mi się, że zanim zrobią to uprawnione
instytucje, miesięcznik „Debata”, który chce występować jako cenzor olsztyńskiej społeczności, powinien
najpierw publicznie dokonać audytu finansowego swojej działalności, tym
bardziej, że „Fundacja Debata”, która stworzyła dla siebie otoczkę „wydawcy”
nie sporządziła od początku swojego istnienia do chwili obecnej żadnego
sprawozdania finansowego z
prowadzonej przez siebie działalności finansowej, ani sprawozdania
merytorycznego z zakresu realizacji swoich celów. Truizmem zaś z mojej strony będzie
podkreślenie, że do tego typu działań zobowiązują fundację Debata stosowne
przepisy. Niestety w aktach Sądu Okręgowego takich dokumentów do chwili obecnej
jest brak.
O jeszcze jednym dziwnym przypadku miesięcznika
Debata niech świadczy następny fakt „łamania” przepisów prawa przez Debatę i
ludzi nią kierujących.
W Polsce od 1977 roku obowiązują dla czasopism
numery ISSN, czyli Międzynarodowy Znormalizowany Numer Wydawnictwa Ciągłego – ośmiocyfrowy
niepowtarzalny identyfikator wydawnictw ciągłych tradycyjnych oraz
elektronicznych. Jest on oparty na podobnej koncepcji jak identyfikator ISBN dla książek.
Za przydzielanie ich wydawcom odpowiedzialny
jest Narodowy Ośrodek ISSN podlegający Bibliotece Narodowej. Numery
wydawane są bezpłatnie, po spełnieniu odpowiednich wymogów formalnych. Miesięcznik
Debata takiego numeru nie posiada – chyba tylko dlatego, że nie spełnia wymogów
formalnych.
Istotną rolą w procesach o naruszenie dóbr
osobistych, w których pozwany zostaje dziennikarz albo ktoś, kto za
dziennikarza się podaje, jest wykazanie gdzie i w jakim miejscu ukazał się
tekst naruszający czyjąś godność lub dobra osobiste. Istotnym jest również
wskazanie kto jest odpowiedzialny za zamieszczenie obraźliwych, manipulowanych tekstów. Ciekawego wymiaru nabiera w tym kontekście postać redaktora
naczelnego Dariusza Jarosińskiego ( również …przedsiębiorcy jak sam zeznał
przed sądem)i jego działalność.
Powtórzę jeszcze raz moje pytanie, a w zasadzie
wątpliwość; kto więc stoi za miesięcznikiem Debata, w czyim interesie sytuacja
prawna tego medium zarówno finansowa, organizacyjna jak i prawna, jest tak mętna
i zagmatwana, komu na tym zależy.
Jeszcze ciekawsza jest sytuacja portalu
internetowego Debata, na którym ukazują się teksty między innymi mojego
osobistego „redaktora” Adama Sochy. Proszę sobie wyobrazić, że to medium nie
posiada jakiejkolwiek rejestracji !!!
W świetle prawa ono nie istnieje !!!
Nie ma prawa niczego publikować!!!
Nie ma prawa niczego publikować!!!
W tym przypadku dopuszczono się kolejnego łamania
prawa i to zarówno w zakresie kodeksu wykroczeń, jak i prawa prasowego. Sąd
Najwyższy, postanowieniem z dnia 15.12 2010 r. stwierdził, „że osoba
rozpowszechniająca bez rejestracji we właściwym Sądzie Okręgowym czasopismo za
pośrednictwem Internetu zarówno wówczas, gdy przekaz taki towarzyszy przekazowi
utrwalonemu na papierze, stanowiąc inną elektroniczną jego postać, jak i wówczas
gdy istnieje tylko w formie elektronicznej w Internecie wyczerpuje znamiona
przestępstwa z art. 45 prawa prasowego”(sic !!!).
Mamy więc następne machlojki Bogdana Bachmury.
Co stoi lub stało na przeszkodzie, aby zalegalizować działania piszących na łamach
Debaty redaktorów? Dlaczego ta cała działalność związana z Bogdanem Bachmurą tak lekce sobie waży przestrzeganie prawa?
Powiadają, że jak nie wiadomo o co chodzi, to
chodzi o pieniądze. Nie wiadomo dlaczego pieniądze Debaty są tak ukryte,
dlaczego robi się iluzję, że Debata wydawana jest bez pieniędzy i …jest biedna,
kto płaci za artykuły na zlecenie (A.Socha), kto płaci drukarni, kto płaci za
papier, kto płaci redaktorom naczelnym (a którzy podobno nie istnieją), gdyż ”... ze
względu na społeczny charakter obu tytułów – chodzi o Debatę papierową i Debatę
internetową,( podkreślenie moje) i brak struktur biurokratycznych oba powołania
na stanowiska redaktorów naczelnych, dokonane przez zarząd Fundacji Debata
(Bogdan Bachmura) miały charakter uzgodnień ….ustnych.” Doprawdy śmiechu warte!
Nie należy więc się dziwić, że jeżeli przedsiębiorca,
a może wydawca, czy jakkolwiek zwać Bogdana Bachmurę, nie przestrzega obowiązującego go prawa to tym bardziej za
nic ma prawo taki dyspozycyjny „dziennikarz” jak Socha, do którego obowiązków
powinno należeć według ustawy
rzetelność i staranność przy gromadzeniu i rozpowszechnianiu informacji oraz odpowiedzialność
i przestrzeganie zasad etyki zawodowej, a który w świetle orzeczenia sądu
nakazującego mu i Bogdanowi Bachmurze przeproszenie mnie za obrażanie mnie kłamliwymi
enuncjacjami naruszyli nie tylko określone przepisy prawa ale i wszelkie kodeksy etyczne.
Jak to zostało pięknie powiedziane „dziennikarze
powinni w swojej pracy kierować się prawdą i zasadą obiektywizmu (m.in. nie
wolno manipulować informacjami i wprowadzać w błąd opinii publicznej, należy
sprawdzać prawdziwość zdobytych informacji, a relacjonowanie faktów oddzielać
od komentarza)”, no ale skoro sponsor B. Bachmura ma gdzieś prawo, to czego
oczekiwać po takim osobniku jak A.Socha.
Qualis
pater, talis filus. Zobaczmy to jeszcze raz na zarejestrowanym filmie.
PS.
Mniej
uważnym Czytelnikom portalu Debata lub Czytelnikom mającym gorszy wzrok pragnę
zwrócić uwagę na ostatni akapit pierwszej strony internetowej portalu Debata,
gdzie malutkimi literkami wyraźnie bledszymi od pozostałej części tekstu
wydawca B.Bachmura za pieniądze zebrane przez B.Bachmurę prezesa Fundacji Debata sponsoruje firmę
B.Bachmury PPU Baff. Doprawdy ciekawa kombinacja związana z pieniędzmi, o czym
może mieć pojęcie każdy ….przedsiębiorca. Należy oczekiwać wyjaśnień ze strony osób kierujących "DEBATĄ" kimkolwiek są.