niedziela, 21 kwietnia 2013

MAREK WROŃSKI i "UKŁAD ZAMKNIĘTY"


„Są też dziennikarze tacy jak Wroński, którzy niezależnie od swojej nieuczciwości naukowej, z polowania na innych robią sobie sposób na życie i robią z siebie wzór uczciwości. A, że do tego potrzeba coś naciągnąć, coś dopisać, coś usunąć, nieważne, ważne, że mamy winnego (…) to pokazuje jacy jesteśmy pryncypialni.”  (cytat z dnia 18.04.2013 z forum dyskusyjnego podpisany Plagiator )

W ostatnim numerze Forum Akademickiego (04/2013) Marek Wroński w artykule nomen omen  „ Sprawy minione”  w aureoli prawnika amatora posłużył się i zastosował znaną strategię bolszewickiej prokuratury spod znaku Andrieja Wyszynskiego - wystarczy każdy pretekst, aby w stosunku do oskarżonych podtrzymywać negatywną ocenę społeczną.
Jakie preteksty posłużyły temu pejoratywnemu bohaterowi  „Moralnego upadku recenzenta” do odgrzania dawno minionych i skompromitowanych spraw.

Ten lubelski logograf, który instruował „anonimową donosicielkę”(przepraszam …źródło informacji Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów) o sposobie jak wykańczać niewygodnych nauczycieli akademickich, odsyłając ją do swoich instruktażowych artykułów, wszem i wobec  z zadowoleniem donosi „Mimo triumfalnych pism prof. Obarka, że „został oczyszczony z zarzutów”, sprawa nie jest prosta i daleko jej do zakończenia”.  

Ciekawe dlaczego sprawa nie jest prosta, jakie są przesłanki prawne do takich twierdzeń, dlaczego wystarczą takie puste frazesy, aby znowu zaroiło się od komentarzy, ciekawe dlaczego teraz kiedy umorzone zostało  wszczęte przeze mnie w prokuraturze postępowanie w sprawie zaginięcia mojego jak to nazywa Wroński „doktoratu”, nawet wieszczy, że „wprawdzie jego praca doktorska została przez uczelnię „zagubiona”, ale czasami to, co zagubione, nagle się odnajduje. Miejmy więc nadzieję, że tak się stanie i w tym przypadku.”  

Przyznacie Państwo to naprawdę brzmi jak prowokacja. Panie redaktorze mój „doktorat” nie zaginął, moje prace plastyczne będące pracą doktorską są nadal dostępne.

Wiele ostatnio dał mi do myślenia znakomity film Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty”. Niezależnie od tego, że film ten traktuję jako rodzaj  pomnika dla tysięcy ofiar tysięcy różnych układów zamkniętych, to przesłanie tego filmu postrzegam jeszcze szerzej.

W mojej ocenie, w oderwaniu od fabuły,  jest to film o ofiarach przemocy urzędniczo-prawnej. Myślę, że jest to również film o konsekwencjach nieoderwania się naszego kraju od ponurej przeszłości i zwyczajów PRLu, gdzie jak w moim przypadku wysoko ustosunkowany „darczyńca” przy pomocy „anonimowej informatorki”, usłużnego i nadgorliwego urzędnika rodem z  opowiadań Czechowa oraz kilku dyspozycyjnych dziennikarzy jest w stanie podjąć próbę doprowadzenia do społecznej stygmatyzacji, upokorzenia i ostracyzmu społecznego  niewygodnego człowieka pod byle jakim pretekstem w imię swoich niejasnych interesów. Optymistycznie mam jednak nadzieję, że nie bezkarnie.

Jest to moim zdaniem jeden z tych filmów, po których nie można przejść do porządku dziennego nad funkcjonującymi  złymi mechanizmami państwa, które moim zdaniem jeszcze bardziej ugruntują się w świetle przygotowywanych przez resort szkolnictwa zmian  jakie mają nastąpić  w zakresie całego ustroju sądownictwa dyscyplinarnego na uczelniach.

A na zakończenie, panu redaktorowi  Markowi Wrońskiemu, dedykuję fragment  Ewangelii według Św. Jana.

Jezus, nachyliwszy się, pisał palcem po ziemi (…), podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
A gdy oni to usłyszeli, sumienie ich ruszyło i wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić”
(J 8, 1-11)

Panie redaktorze, wyjdź Pan, wstydu sobie oszczędź, póki nie jest jeszcze dla Pana za późno, wszak chyba bardzo ciężko jest Panu żyć w przewrotnej rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz