„Są
też dziennikarze tacy jak Wroński, którzy niezależnie od swojej nieuczciwości
naukowej, z polowania na innych robią sobie sposób na życie i robią z siebie
wzór uczciwości. A, że do tego potrzeba coś naciągnąć, coś dopisać, coś usunąć,
nieważne, ważne, że mamy winnego (…) to pokazuje jacy jesteśmy
pryncypialni.” (cytat z dnia 18.04.2013
z forum dyskusyjnego podpisany Plagiator )
W ostatnim numerze Forum Akademickiego (04/2013)
Marek Wroński w artykule nomen omen „ Sprawy minione” w aureoli prawnika amatora posłużył się i
zastosował znaną strategię bolszewickiej prokuratury spod znaku Andrieja
Wyszynskiego - wystarczy każdy pretekst, aby w stosunku do oskarżonych podtrzymywać
negatywną ocenę społeczną.
Jakie preteksty posłużyły temu pejoratywnemu bohaterowi
„Moralnego upadku recenzenta” do
odgrzania dawno minionych i skompromitowanych spraw.
Ten lubelski logograf, który instruował „anonimową donosicielkę”(przepraszam …źródło informacji Centralnej Komisji ds. Stopni i
Tytułów) o sposobie jak wykańczać niewygodnych nauczycieli akademickich,
odsyłając ją do swoich instruktażowych artykułów, wszem i wobec z zadowoleniem donosi „Mimo triumfalnych pism
prof. Obarka, że „został oczyszczony z zarzutów”, sprawa nie jest prosta
i daleko jej do zakończenia”.
Ciekawe dlaczego sprawa nie jest prosta, jakie są
przesłanki prawne do takich twierdzeń, dlaczego wystarczą takie puste frazesy,
aby znowu zaroiło się od komentarzy, ciekawe dlaczego teraz kiedy umorzone
zostało wszczęte przeze mnie w
prokuraturze postępowanie w sprawie zaginięcia mojego jak to nazywa Wroński
„doktoratu”, nawet wieszczy, że „wprawdzie jego praca doktorska została przez
uczelnię „zagubiona”, ale czasami to, co zagubione, nagle się odnajduje. Miejmy
więc nadzieję, że tak się stanie i w tym przypadku.”
Przyznacie Państwo to naprawdę brzmi jak prowokacja.
Panie redaktorze mój „doktorat” nie zaginął, moje prace plastyczne będące pracą
doktorską są nadal dostępne.
Wiele ostatnio dał mi do myślenia znakomity film
Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty”. Niezależnie od tego, że film ten
traktuję jako rodzaj pomnika dla tysięcy
ofiar tysięcy różnych układów zamkniętych, to przesłanie tego filmu postrzegam
jeszcze szerzej.
W mojej
ocenie, w oderwaniu od fabuły, jest to
film o ofiarach przemocy urzędniczo-prawnej. Myślę,
że jest to również film o konsekwencjach nieoderwania się naszego kraju od
ponurej przeszłości i zwyczajów PRLu, gdzie
jak w moim przypadku wysoko ustosunkowany „darczyńca” przy pomocy „anonimowej
informatorki”, usłużnego i nadgorliwego urzędnika rodem z opowiadań Czechowa oraz kilku dyspozycyjnych
dziennikarzy jest w stanie podjąć próbę doprowadzenia do społecznej
stygmatyzacji, upokorzenia i ostracyzmu społecznego niewygodnego człowieka pod byle jakim
pretekstem w imię swoich niejasnych interesów. Optymistycznie mam jednak
nadzieję, że nie bezkarnie.
Jest to moim zdaniem jeden z tych filmów, po których nie można przejść do porządku dziennego nad
funkcjonującymi złymi mechanizmami
państwa, które moim zdaniem jeszcze bardziej ugruntują się w świetle
przygotowywanych przez resort szkolnictwa zmian
jakie mają nastąpić w zakresie
całego ustroju sądownictwa dyscyplinarnego na uczelniach.
A na zakończenie, panu redaktorowi Markowi Wrońskiemu, dedykuję fragment Ewangelii według Św. Jana.
„Jezus,
nachyliwszy się, pisał palcem po ziemi (…), podniósł się i rzekł do nich: «Kto
z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie
nachyliwszy się, pisał na ziemi.
A gdy oni to usłyszeli, sumienie ich ruszyło i wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić” (J 8, 1-11)
A gdy oni to usłyszeli, sumienie ich ruszyło i wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić” (J 8, 1-11)
Panie redaktorze, wyjdź Pan, wstydu sobie oszczędź, póki nie jest jeszcze dla Pana za późno, wszak chyba bardzo ciężko jest Panu żyć w przewrotnej rzeczywistości.